Rozdział IX
Rozglądam się po
lotnisku w poszukiwaniu Jake'a. Nie spodziewałam się jego wizyty w
Polsce, tym bardziej, że sama miałam lecieć do Stanów za dwa dni.
Sytuacji też nie poprawiał Bąkiewicz, który stwierdził, że
nigdy nie chciałam do niego wrócić. Uważał, że chciałam się
na nim odegrać za to, że kilka lat temu to on zostawił mnie.
Oczywiście to była bzdura! Kochałam Michała, mówiłam mu to
wielokrotnie. Jego słowa sprawiły, iż znów zwątpiłam w to czy
mi ufa...
-Sara! - odwracam
się dostrzegając sylwetkę Amerykanina. Idzie uśmiechnięty w moją
stronę, ciągnąc za sobą walizkę. Po chwili przytula mnie do
siebie , całując w czubek głowy.
-Zaskoczyłeś
mnie. - mówię, delikatnie się uśmiechając. - Miałam wracać
pojutrze.
-Nie odbierałaś
ode mnie telefonów,więc myślałem, że coś się stało. -
obejmuje mnie ramieniem, prowadząc ku wyjściu . - Morrisa poradziła
mi bym przyleciał. No,to jestem .
-Mogłeś mnie
chociaż uprzedzić . -stwierdzam z wyrzutem. Po chwili jednak
orientuję się, że nie zabrzmiało to zbyt przyjaźnie. - Wybacz,
nie chciałam by to tak zabrzmiało .
-Mam wrażenie, że
nie cieszysz się z mojego przylotu. Stęskniłem się za tobą,
Sara. - widząc, że chce mnie pocałować , puszczam jego dłoń
odsuwając się .
-Chodź, nie
będziemy tutaj przecież nocować. - wymuszam uśmiech, idąc w
stronę samochodu.
Mam do siebie
żal,że nie potrafię powiedzieć mu prawdy. Nie powinnam go
okłamywać, nie zasłużył sobie na to.
-Wszystko w
porządku ? - pyta, zanim jeszcze odpalam silnik samochodu.
-Jasne, po prostu
troszkę mnie zaskoczyłeś. - mruczę, ruszając w stronę powrotną
do Bełchatowa.
Zanim dotarłam jeszcze do Łodzi, poprosiłam Winiarskich bym mogła na te kilka dni zatrzymać się u nich. Oczywiste było, iż nie mogłam sprowadzić Spencera do mieszkania Bąkiewicza. Przyjmujący od razu wyjawił by mu prawdę, a ja chciałam zrobić to w odpowiednim czasie. O ile w ogóle taki będzie...
Zanim dotarłam jeszcze do Łodzi, poprosiłam Winiarskich bym mogła na te kilka dni zatrzymać się u nich. Oczywiste było, iż nie mogłam sprowadzić Spencera do mieszkania Bąkiewicza. Przyjmujący od razu wyjawił by mu prawdę, a ja chciałam zrobić to w odpowiednim czasie. O ile w ogóle taki będzie...
&
Gdy
tylko przekroczyliśmy próg mieszkania mojego brata, postanowiłam
zrobić kolację. W tym samym czasie Jake rozgościł się w pokoju
gościnnym, a następnie udał się pod prysznic. Miałam zatem
chwilę,by spokojnie pomyśleć o sytuacji w jakiej się znalazłam.
Na domiar wszystkiego Bąkiewicz nie odbierał ode mnie telefonów.
Po kilku próbach połączenia się z nim, wyłączył telefon.
Miałam ochotę się rozpłakać. Przerastało mnie to wszystko.
-Co
robisz? - czując na swoich biodrach dłonie Amerykanina, lekko się
wzdrygam.
-Zrobiłam
ci coś do zjedzenia, na pewno jesteś głodny. - mówię, opierając
się o blat stołu, dzięki czemu znajduję się dalej bruneta.
-Dziękuję,
kochanie. - uśmiecha się, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że
coś jest nie tak. Słysząc jednak to drugie słowo z jego ust,
chciałabym, by ktoś inny je wypowiadał...
-Nie
będziesz się na mnie gniewać, jak na chwilę wyjdę ?
-O tej
porze? - mówi, zerkając na zegarek. Jest już dawno po dwudziestej
drugiej, jednak ja muszę zobaczyć się jeszcze dziś z Bąkiewiczem
.
-Muszę
odebrać od swojego kuzyna rzeczy. - uspokajam go, zakładając na
ramiona kurtkę. - Wrócę najpóźniej za godzinę.
-To
może pójdę z tobą ? - proponuje, a ja zamieram.
-Daj
spokój, to tylko kawałek. - uśmiecham się delikatnie, po czym
wychodzę z mieszkania.
Nie
wiem, jak zareaguje na mój widok Michał, ale muszę z nim
porozmawiać. Zbyt pochopnie ocenił sytuację, nie dając mi nawet
dojść do słowa. Mam wrażenie, że znów dzieje się dokładnie to
samo,co kilka lat temu. Mnóstwo niedomówień, brak zaufania i
kłótnie. Przecież nie tak miało być... Dochodząc do mieszkania
Bąkiewicza zaczynam się coraz bardziej denerwować. Jednak, gdy
tylko przekraczam próg jego mieszkania, wszystko znika.
-Po co
przyszłaś? - bełkocze brunet, totalnie zalany!
-Upiłeś
się ? - pytam, kręcąc głową.
-Nie
twój interes. - mruczy, z trudem podnosząc się z sofy.
-Michaś,
co ty wyprawiasz? - podchodzę do niego, jednak odpycha mnie od
siebie patrząc z pogardą.
-Wiedziałaś,
że tu przyleci. Jednak dobrze się bawiłaś,nie? - prycha ,
podchodząc do okna. Opiera czoło o szybę, jakby chciał w ten
sposób wytrzeźwieć.
-O
niczym nie wiedziałam. Przecież mówiłam ci, że lecę tam po to ,
by...
-Po to
by za niego wyjść? - wtrąca się, ponownie na mnie spoglądając.
-Przecież
wiesz, że to nie prawda! - krzyczę, podchodząc do niego. -
Dlaczego znów to robisz,co ?
-Ja?! -
wbija sobie palec wskazujący w klatkę piersiową , po czym się
śmieje histerycznie.
-Mówiłeś,
że mi ufasz, i co ?
-Bo ci
ufam! - podnosi głos, odwracając się do mnie plecami . - Ale jemu
nie . - dodaje ciszej.
-Nie
prawda. - prycham. - Problem polega na tym, że się boisz , bo znów
byś miał zostać sam! Wielokrotnie ci mówiłam, że cię kocham,
to nic dla ciebie nie znaczy?! - chwytam go za łokieć odwracając w
moją stronę. Nie zwracam już uwagi na swoje łzy, które zamazują
mi obraz.
-Kochasz?
- pyta, pochylając się w moim kierunku . - Wystarczył jeden
telefon,byś do niego biegła!
-Nie
mogłam go przecież zostawić samego na lotnisku! Jest po raz
pierwszy w Polsce, nie wie, gdzie mieszkam! - odsuwam się od niego,
siadając na kanapie. Od razu w oczy rzucają mi się papiery, które
leżą na stoliku. Biorę je w ręce, po czym patrzę z
niedowierzaniem na swojego męża.
-Tylko
tyle wystarczyło byś w nas zwątpił? - widząc jego zmieszanie na
twarzy, nie wierzę, że znów to robi.
-Myślę,
że powinnaś już sobie pójść. - ponownie odwraca się do mnie
tyłem, zaciskając dłonie w piąstki.
-Jasne
Bąkiewicz, najlepiej obarczyć winą kogoś innego. - mówię,
kierując się w stronę wyjścia. Zanim jednak wychodzę po raz
ostatni patrzę na Michała, który nie zmienił swojej pozycji.
-Możesz
być pewny, że tym razem to koniec. - dodaję jeszcze, po czym mimo
późnej godziny trzaskam drzwiami od jego mieszkania. Teraz, niech
robi sobie co chce!
&
Kolejnego
ranka próbuję zatuszować ślady po nieprzespanej nocy. Gdy
wróciłam od Bąkiewicza, Jake na szczęście już spał, więc
miałam czas, by zaadresować kopertę do swojego adwokata. Nie
sądziłam,że właśnie w ten sposób zakończy się moje
małżeństwo. Jeszcze wczoraj budziłam się w jego ramionach, w
zupełnie odmiennym nastroju. Jednak jak widać nie byliśmy sobie
pisani. Spoglądam na bruneta, który śpi z uśmiechem na ustach.
Wzdycham głośno, postanawiając wyjść do sklepu,a przy okazji na
pocztę. Zostawiam kartkę na stole dla Amerykanina, po czym wychodzę
z mieszkania Winiarskich. Jak na końcówkę lata, pogoda dziś jest
piękna. Gdy tylko wychodzę z klatki czuję promienie słoneczne na
swojej skórze. Uśmiecham się delikatnie , zsuwając okulary na
nos. Chwilę później stoję przed skrzynką pocztową, zdając
sobie sprawę, że to naprawdę koniec. Michał wczoraj podpisał
pozew rozwodowy. Nie sądziłam, że zrobi to pod wpływem chwili.
Najwidoczniej bardzo się pomyliłam...
…
wracając z zakupów dostrzegam samochód Bąkiewicza przed
mieszkaniem Dagmary i Michała. Wbiegam pośpiesznie po schodach,
słysząc już krzyki z klatki schodowej. Gdy wchodzę do środka,
widzę Jake'a , który nie ma za wesołej miny, oraz siatkarza, który
wygląda jakby przejechał po nim walec.
-Co ty
tutaj robisz? - pytam, patrząc na niego gniewnie.
-Przywiozłem
twoje rzeczy. - mówi, czym sprawia mi okropny ból.
-Tak ci
śpieszno,by się ode mnie uwolnić ? - prycham, zanosząc zakupy do
kuchni.
-Cóż...
- chrząka, ostatni raz spoglądając na Spencera. - To ja już
pójdę.
-Czy
twój kuzyn zje z nami śniadanie? - słysząc pytanie Jake'a,
Bąkiewicz przystaje spoglądając w moje oczy.
-Powiedziałaś
mu, że jestem twoim kuzynem?!- kręci głową z niedowierzaniem.
-O co
chodzi? - wtrąca się ponownie Amerykanin, czym sprawia, że jestem
zdezorientowana.
-Ty i
ja, kochamy dwie różne kobiety. - mówi Michał, po czym nawet na
mnie nie spoglądając wychodzi z mieszkania. Czuję zbierające się
łzy w moich oczach, jednak nie mogę pozwolić sobie teraz na chwilę
słabości.
-To
twój kuzyn,tak ?- pyta chłopak, chwytając mnie za rękę.
-Nie .
- mówię po chwili . - Michał to mój mąż.
Zdałam
sobie sprawę, że powinnam zrobić to już dawno temu. Jednak widząc
niedowierzanie i rozczarowanie w spojrzeniu swojego narzeczonego ,
czuję się okropnie. Nic nie mówiąc Jake wychodzi z mieszkania,
zostawiając mnie samą. Zasłużyłam sobie na to. Nie powinnam się
wiązać z Amerykaninem, będąc żoną innego mężczyzny.
Pośpiesznie chwytam w dłonie telefon, wybierając tak dobrze znany
mi numer.
-Mamo,
przyjedziecie?
&
Jeszcze
tego samego dnia zjawiają się moi rodzice. Na samym początku
oczywiście musiałam im wytłumaczyć,dlaczego nie jestem u
Bąkiewicza. Później opowiadam o swoim narzeczonym, zdając sobie
sprawę, że odkąd rano wyszedł z mieszkania, to jeszcze nie
wrócił. Zaczynałam się o niego martwić, przecież nie znał
Bełchatowa. Gdy przygotowujemy z mamą kolację, ojciec rozmawia
przez telefon z moim bratem. Jestem przekonana, że o wszystkim mu
opowie.
-Wracają.
- mówi, gdy tylko kończy rozmowę.
-Tato!
Przecież to ich wakacje, nie powinni w ogóle zawracać sobie mną
głowy. - stwierdzam.
-Dagmara
kazała ci tylko przekazać, byś nie marudziła. - zaśmiał się
ojciec, nieco poprawiając moje samopoczucie.
-Zawsze
twierdziłam, że mój brat lepiej trafić nie mógł. - mruknęłam.
Chwilę
później siedzieliśmy w salonie, rozmawiając na przeróżne
tematy. Jeszcze niedawno temu nie sądziłam, że będę w stanie tak
swobodnie czuć się w towarzystwie swoich rodziców. Był to bez
wątpienia ogromny plus mojej wizyty w Polsce.
-Dobry
wieczór. - słysząc głos Jake'a obracam się gwałtownie w jego
stronę.
Patrzy
na mnie nie pewnie, po chwili wzruszając ramionami. Uśmiecham się
w jego kierunku, wykonując podobny gest.
-Mamo,
tato. - mówię po chwili, spoglądając na ich zaciekawione miny. -
To jest właśnie Jake.
-Miło
nam cię poznać. - ojciec wyciąga w jego stronę rękę , którą
po chwili ściska.
-Mi
również. - dodaje, zajmując miejsce obok mnie.
Chwilę
później rozmawia swobodnie z moimi rodzicami, dla których bariera
językowa nie jest żadnym problemem. Czując uścisk na swojej
dłoni, delikatnie się uśmiecham...
&&
Pod koniec tych wakacji, kiedy to odbywały się MEJ w Gdyni, spędziłam ponad tydzień na hali im. Kazimierza Górskiego. Podczas pierwszego meczu, dosiadł się do nas jakiś chłopak,ze swoimi znajomymi. Jedyne,na co zwróciłam uwagę,to fakt, że był wysoki,i miał ogromną stopę! Moja siostra wtedy się ze mnie śmiała, że siedzi obok mnie jakiś siatkarz,a nawet nie jestem tego świadoma. Miała rację... Oglądając w zeszły piątek mecz Skry z AZS Olsztyn był tam. Piotr Łukasik we własnej osobie. Wszedł na boisko za Piotrka Gruszkę, i myślę, że poszło mu nieźle. Chociaż osobiście skupiałam swoją uwagę na Maćku Muzaju.
Korzystając z faktu, że to ostatni rozdział przed świętami, i Nowym Rokiem, chciałabym Wam życzyć,abyście nie przestawały się uśmiechać. By w miejsce spełnionych marzeń, pojawiały się nowe. Abyście przeżyły mnóstwo emocji związanych z siatkówką. Dziewczynom, które piszą swoje blogi,by nie zabrakło nigdy pomysłów,ani wiary, że to ma sens.
Uwierzcie, że ma :)
Uwierzcie, że ma :)
Wesołych Świąt, Kochane! :) Bawcie się dobrze w Sylwestrową noc! :)
Do usłyszenia, już po Nowym Roku.
Ściskam Was mocno,
pyska.
Jestem pierwsza ; D.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że jednak Sara nie zostawi w Polsce Michała i nie wyjedzie z tym Jake.Też życzę Ci wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. :)
Bąkiewicz zachowuje sie jak dzieciak któremu zabrali ulubionego lizaka, zdecydowanie przesadził a tym samym przekreślił jego małżeństwo z Sarą, po co urządzał jej taką scenę, tak najlepiej się wziąć obrazić i wszystko zwalić na Winiarską. Zamiast porozmawiać osadził ja że za szybko poleciała do Jake'a. A co ona niby miała zrobić, zostawić go samemu sobie. Michał będzie tego żałował, jestem ciekawa co teraz zrobi Sara, wybrała Amerykanina, ale nadal kocha Bąka.
OdpowiedzUsuńJa również życzę wszystkiego dobrego w ten świąteczny czas
Nie, nie, nie! Ja się na takie coś nie zgadzam! Misiek co ty najlepszego robisz?! Na początku podpisanie pozwu rozwodowego, potem upicie się w trupa, jeszcze na koniec przywiezienie rzeczy Sary. Po prostu nie poznaję mojego, kochanego Miśka. I jeszcze ten Jack, czyli on Sarze wybaczył. Ale przecież Sara go nie kocha!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt Kochana :*
Ja już sama nie wiem, kto mnie tutaj bardziej irytuje. Wszyscy tutaj działają mi na nerwach. Bąku, jako facet powinien zachowac się jak facet. Jak mu zalezy na Sarze, to niech walczy, a nie upija się w trupa, bo to mu w niczym nie pomoże, a tak mi się wydaje, że Jake, tak łatwo nie odpuści i też będzie walczył o Sarę.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt.
Witam. Na www.nasze-szepty.blogspot.com pojawił się nowy odcinek. Jeśli masz czas i ochotę serdecznie zapraszam. Pozdrawiam, Tea :*
OdpowiedzUsuńDomek zbudowany na kłamstwach się posypał, Michał zachował się jak dureń, a Jake nie zaginął w Bełku. Ciekawe, który teraz będzie miał większe szanse u Sary? A może żaden?
OdpowiedzUsuńWesołych :*
DLACZEGO?! Dlaczego zostawiasz nas tak aż do nowego roku?! Ciekawe co teraz będzie... Nie wierzę, żeby wróciła z tym dupkiem do Stanów. Niech zostanie z Misiem, proszę <3
OdpowiedzUsuńJa tak nie chcę :( zapraszam na http://my-sweety-world-and-me.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo i co ten Bąkiewicz narobił?? Pod wpływem chwili podpisał papiery rozwodowe, ale na pewno tego żałuje. Powinien bardziej ufać swojej żonie. Skoro obiecała, że powie Jakowi prawdę, to by powiedziała. Tylko nie łatwo jest przecież wyznać coś co się ukrywa od dawna, nie chcąc też jednocześnie skrzywdzić drugiej osoby.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy. Mam nadzieje, ze jednak Bąkiewicz pójdzie po rozum do głowy i będzie błagać Sarę, aby jednak mu wybaczyła.
Pozdrawiam:*
Michał to jednak dzieciak i drugi raz popełnia ten sam błąd. Może jednak nie są sobie pisani!
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny Michał popełnia ten sam błąd. Warto zadać sobie więc pytanie, ile warta jest jego miłość, skoro umie tak bez skrępowania po raz kolejny ranić kobietę, którą, jak twierdzi kocha. Czy na tym ma polegać małżeństwo? Chyba nie. Wtedy gdy pojawiają się kłopoty, Michał podkula ogon i ucieka, a przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Jak dla mnie to on powinien zastanowić się nad sobą i nad swoim zachowaniem, bo jak tak dalej pójdzie to naprawdę straci on Sarę na zawsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Witam. Na www.lost-to-you.blogspot.com pojawił się nowy odcinek. Jeśli tylko masz czas i ochotę serdecznie zapraszam. Pozdrawiam, Tea
OdpowiedzUsuń